Płacę 500 zł mandatu i spuszczam

Od miesięcy z posesji zlokalizowanej przy ulicy Poniatowskiego w gminie Zielonka, na której prowadzona jest działalność gospodarcza cyklicznie spuszczane są ścieki do rzeki Długiej.
Z zainstalowanej w rzecznej skarpie plastikowej rury, sączy się biało-szara ciecz o specyficznym intensywnym, zgniłym zapachu.

Uciążliwa śmierdząca woń i mętny obraz wody (często pływające w niej odpady spożywcze) pozwalają sądzić, że są to ścieki bytowe. Ścieki te spuszczane są do rzeki od września ub. roku, cyklicznie, co drugi dzień.

Sąsiedzi wspomnianej działki, widząc przerażający obraz zanieczyszczanej rzeki, walcząc z wszechobecnym odorem od miesięcy informują służby ochrony środowiska o kontrolę i działanie. Pomimo tego że wspomniana rzeka, należąc do zlewni Narwi, właśnie w tym miejscu przebiega przez Warszawski Obszar Chronionego Krajobrazu, to zainteresowanie problemem wydaje się nikłe. Od listopada ub, r. (powiadomione wcześniej) ani Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w Warszawie, ani Regionalny Zespół Gospodarki Wodnej w Warszawie czy Wody Polskie nie podjęły żadnego działania. Zrobiły to jedynie władze Zielonki, które znacząco ograniczyły swe działania do kilku kontroli, potwierdzając fakt zanieczyszczania rzeki.

Od 6 miesięcy ścieki trafiają do rzeki, mieszkańcy biadolą na wydobywający się odór, okoliczny biznes traci klientelę a specjaliści z wydziałów ochrony środowiska (różnych szczebli) nie robią nic, by cokolwiek zakłóciło ich błogi letarg.

Słuchając tej opowieści aż ciśnie się na usta myśl rozpowszechniana wśród przyłapanych na degradacji środowiska, że lepiej raz w roku zapłacić 500 zł mandatu za spuszczanie szamba do rzeki, niż cykliczne płacenie za jego odbiór.