Do ostatnich sekund meczu w ramach rozgrywek PGNiG Superligi piłki ręcznej kobiet Galiczanka Lwów (5) i Młyny Stoisław Koszalin (7) nie było wiadomo, która z drużyn okaże się lepsza.
O ile pierwsza połowa należała zdecydowania do Polek, o tyle w drugiej sytuacja zmieniała się diametralnie. Ukrainki z każdą kolejną minutą zbliżały się do rywalek, wykorzystując każdy najmniejszy błąd dziewcząt z Koszalina. Pojedyncze nieprzemyślane akacje, błędy w ustawieniu a przede wszystkim koszmarne błędy w obronie rozbiły Polki na tyle, że po 15 minutach drugiej połowy Galiczanki doprowadziły do wyrównania stanu meczu.
Przez kilka kolejnych minut trwała zacięta walka o każdą piłkę, wiele akcji przerywano faulami, a zatem posypały się dwuminutowe kary. Na dwie minuty przed zakończeniem spotkania wynik na tablicy, wskazywał na remis. W 29 minucie drugiej połowy meczu sytuacji „sam na sam” z bramkarką Koszalina nie wykorzystała skrzydłowa z Ukrainy. W odpowiedzi szybki kontrataku Polek również nie zakończyła się zdobyciem gola, akcja kolejny raz przeniosła się pod pole bramkowe zespołu z Koszalina. W ataku pozycyjnym najlepsza zawodniczka meczu (33) wykonała rzut nie do obrony, ustalając wynik meczu 30 – 29 dla Galiczanki Lwów.
Ukraiński zespół ze Lwowa Galiczanka dołączył do rozgrywek polskiej Superligi po wybuchu wojny w Ukrainie. Swoje mecze rozgrywa w mareckim MCER pełniąc rolę gospodarza. Uważany za średniaka potrafi sprawiać niespodzianki i pewnie dzisiejsze zwycięstwo nad Koszalinem było kolejną z nich.