O rzucaniu bramek i ucieczce przed zrzucanymi bombami

O sportowych marzeniach i wojnie do dziś opowiadają z ostrożnością. Co do oczekiwań jest nieco inaczej, nie można było na wiele liczyć, bowiem nigdy dotąd ukraińska drużyna piłki ręcznej kobiet nie grała w Polskiej Superlidze.

Po 18 spotkaniach rundy zasadniczej Galiczanka Lwów okazała się na tyle silnym zespołem, że awansowała do grupy mistrzowskiej. Ostatecznie po dodatkowych 10 meczach najmłodsze w rozgrywkach dziewczyny z Ukrainy, wywalczyły szóstą pozycję w naszej lidze. Dla wielu sympatyków tej dyscypliny było to nie lada zaskoczeniem, choć znawcy tematu na długo przed końcem rozgrywek ostrzegali, że Galiczanka to drużyna wielkich możliwości.

Po ostatnim wygranym meczu, poprosiliśmy trenera Vitaliia Andronova o podsumowanie jakże trudnego sezonu. Bo oprócz niewątpliwych sportowych sukcesów w tle wciąż trwa wojna, a zawodniczki każdego weekendu przemierzają setki kilometrów jadąc na mecze w różne rejony naszego kraju. A i do Marek, grając tu „u siebie” mają kilkaset kilometrów.

Za pomoc w tłumaczeniu rozmowy z języka ukraińskiego dziękujemy Vasylowi Turchynowi, dyrektorowi ds. mediów i komunikacji w zespole Galiczanki Lwów.