To nie incydent, a dzika inwazja

Olbrzymia ilość dzików w miastach musiała wywołać popłoch nie tylko wśród mieszkańców, ale i ich włodarzy. Sam odstrzał problemu nie rozwiąże, ale inne działania wymagają czasu, nie gwarantując sukcesu. Najważniejsze jest współdziałanie i koordynacja, ale póki co, tego pierwszego zupełnie nie widać. I właśnie na brak porozumienia między samorządami utyskiwał starosta wołomiński podczas zwołanego naprędce posiedzenia Zarządu powiatu. W jego trakcie, padło znacznie więcej krytycznych uwag pod adresem gmin (zwłaszcza Wołomina) niż deklaracji tego, co powiat może sam zaproponować.

Niemal trzykrotny wzrost populacji dzików w ciągu dwóch dekadach, to skutek sprzyjających ssakom warunków bytowania: silnej urbanizacji terenów leśnych, bezmyślnego dokarmiania, łagodnych zim, zmian w rolnictwie i braku naturalnych wrogów – wilków (te, ostatnio pojawiały się na zielonkowskim poligonie).

Obecnie trudno określić wielkość pogłowia na terenie powiatu, ale w kilku gminach: Marki, Kobyłka, Zielonka czy Wołomin, „dziki problem” jest wielki i narasta z każdym dniem. Potężny wzrost musiał spowodować jakieś skutki uboczne i szybko je spowodował, czego zarówno poprzedni, jak i obecni włodarze, nie zauważyli albo nie chcieli zauważyć. W myśl zasady – dzik sam przyszedł do miast i dzik sam z nich wyjdzie.

A ssak to nie byle jaki (jeden z mądrzejszych), zwierz niebezpieczny, wszystkożerny, zjadający zarówno pokarm roślinny, jak i padlinę, dlatego walka z nim jest niezwykle trudna.

Sposobów ograniczenia jego ekspansji czy populacji jest kilka, oprócz odławiania, (co nie przynosi rezultatów, powracają wywiezione nawet 100 km), pozostaje odstraszanie i odstrzał. Jednak ten, możliwy jedynie na bezpiecznym terenie (poza miastami), nie mniej niż 150 metrów od najbliższego domostwa.

Dzik to konflikt kompetencyjny

Być może właśnie to spowodowało niespotykaną dotąd naradę władz samorządowych. Co prawda, (trzydniowa) dyskusja na temat, (na zarządzie powiatu, dzień później podczas konferencji z udziałem przedstawicieli gmin i na koniec omówienie problemu na spotkaniu z posłem) nic nie przyniosła, a sukcesem było to, iż się odbyła.

Nie wypracowano nowych rozwiązań, za to światło dzienne ujrzały kompetencyjne spory: między gminami, powiatem i wojewodą oraz Regionalną Izbą Obrachunkową a Ministerstwem Klimatu. Dotyczą one zadań, obowiązków, możliwości i oczekiwań a przede wszystkim braku jasnych zasad finansowania, czyli wszystkiego tego, co jest niezbędne mówiąc o rozwiązaniu problemu dzikiej zwierzyny w miastach.

Nietypowy zarząd

Pierwszym dniem omawiania „dzikiego problemu” było posiedzenie Zarządu powiatu, podczas którego starosta za brak działań i przerzucanie na powiat odpowiedzialności, obciążał gminy (głównie Wołomin).

– W ostatnim czasie w przestrzeni publicznej pojawiają się pewne niedomówienia i sytuacje, które nie do końca odpowiadają rzeczywistości. Nawet dziś, jeden z radnych gminy, informował mnie mówiąc, że podczas posiedzenia gminnej komisji, burmistrz przekazała informację, (jakoby koło łowieckie) ze wskazanych 40 odstrzałów wykonało zaledwie 3. Zweryfikowałem ten przekaz, okazało się, że dokonano 15 odstrzałów – informował starosta Adam Lubiak zwracając się do zebranych. Po chwili namysłu powrócił do wątku.

– To nie wszystko. Na moje biurko trafił oficjalny list władz Wołomina, wzywający do podjęcia natychmiastowych działań zmierzających do rozwiązania problemu dzikiej zwierzyny pojawiającej się w pobliżu zabudowań. – Ręce opadają, gdy czytam – wtrącił – „wierzę, że troska o mieszkańców również dla pana jest sprawą priorytetową i niezwłocznie wyda pan odpowiednie decyzje swoim służbom”.

– Bądźmy poważni, takie problemy należy rozwiązywać mądrze i zgodzie z obowiązującymi przepisami, a nie uprawianiem populistycznych haseł – przekonywał stanowczo.

Współdziałanie czy jego brak

Pytam się, co pani ma na myśli? Chce abym wydał służbom rozkaz strzelania do zwierzyny w mieście, pod domami? Jako starosta nie zostawię mieszkańców z tym problemem. Uczynię wszystko, aby populacja dzików była mniejsza, bez znaczenia czy z pomocą władz Wołomina, czy też nie. Na dziś takiej pomocy nie widzimy. Nie godzę się, by z tego problemu robić sobie kampanię polityczną. To muszą być wspólne działania – deklarował wymownie Lubiak, by po chwili ponownie wrócić do monologu.

– Starosta „wkracza do akcji” wówczas, gdy burmistrz nie radzi sobie z sytuacją, a takie mam wrażenie. Deklaruję, wsparcie działań burmistrz Wołomina, by problem rozwiązać – uzupełniał starosta.

Według dalszej Jego relacji nieskuteczne działania ze strony miast powodują, że dziki wchodzą coraz głębiej do ich centrów. To praktycznie uniemożliwia pracę kół łowieckich, które nie mogą dokonywać redukcji zwierzyny. Problematyczne staje się także jej płoszenie, bowiem zazwyczaj, dzik powraca w te same miejsca.

– Pamiętać należy, że ograniczenie populacji dzików w miastach, to wiele działań, które powinny być koordynowane przez burmistrzów. To, choćby umożliwienie utrzymania przez mieszkańców, bezpiecznego przechowywania odpadów biodegradowalnych, (gdy Ci nie są wyposażani w specjalne pojemniki), bezpieczne składowanie odpadów w workach (te, zazwyczaj zalegają do dwóch tygodni pozostawione poza bramą posesji), czy całkowity brak realizacji programów edukacyjnych do młodzieży i dorosłych, stosowanie odstraszaczy, walka z dokarmianiem przez mieszkańców. Pozbycie się dzikich zwierząt z miast to nie tylko odstrzał, do którego namawiają władze Wołomina, ale i inne sposoby np. odstraszające środki i preparaty, czy szereg działań mających na celu współpracę w tym zakresie, których ze strony władz stolicy powiatu, zupełnie nie widzę – określał wymownie swój stosunek do decyzji władz Wołomina.

Nie powiedział nic na temat, jak to osiągnąć i jaka w tym wszystkim jest rola powiatu. Wiedząc, że na zarządzie prezentowana jest tylko „jedna strona” mógł mówić, to, co chciał.

Odstrzał, czyli półśrodek

W normalnym trybie współpracy samorządów, to burmistrzowie miast zobligowani są do planowego działania we współpracy z kołami łowieckimi i w takim przypadku nie ma potrzeby, dodatkowego odstrzału.

Jednak w naszym powiecie sytuacja już jest nadzwyczajna, populacja dzików potężnie wzrosła a ponadnormatywnych odstrzałów dokonuje tylko jedno koło łowickie. Dlatego też odpowiedzialny za ponadnormatywne odstrzały Skarb Państwa (powiat i wojewodowie) powinny na ten cel wydatkować środki, zabezpieczyć ludzi i przygotować koła łowickie powiększając im limity odstrzałów.

Jednak w zadaniu tym istnieje poważny rozdźwięk dotyczący możliwości finansowania dodatkowych odstrzałów. Powiat nie może finansować ich ze środków własnych, bowiem zaistniał spór kompetencyjny pomiędzy Regionalną Izbą Obrachunkową a Ministerstwem Klimatu i Środowiska. Ministerstwo stoi na stanowisku, że to powiat winien finansować odstrzał, zaś RIO twierdzi, iż są to zadania Wojewody i Skarbu Państwa.

Bez rozwiązań, ale z obietnicą

Po godzinie dyskusji, mielenia tematu i obarczania winą za wszystko gmin, wciąż brakowało jasnej deklaracji, kto odpowiada za dziki w mieście, gmina czy powiat?

W opinii starosty, a tylko on zabierał tego dnia głos, zdecydowanie gmina. – To ona odpowiada za zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańców, a zatem jeżeli dzik wejdzie do miast, stanowiąc zagrożenie dla mieszkańców, to do działań zobowiązany jest burmistrz i jego służby. Odpowiedzialność starosty sprowadza się do tzw. odstrzału redukcyjnego, czyli działań, gdy burmistrz sobie nie radzi – twardzi starosta Lubiak, choć ustawa i kilka sądowych wyroków stanowi nieco inaczej. „Dziki należą do Skarbu Państwa, a za ograniczenie ich populacji odpowiadają koła łowieckie. Za szkody wyrządzone na trenach rolniczych odpowiada dzierżawca lub zarządcy obwodów. Na pozostałych obszarach adresatem ewentualnych roszczeń pozostaje Skarb Państwa”.

Kolejnego dnia z inspiracji włodarza powiatu, odbyła się druga debata dotyczące dzików. Tym razem w dużej sali starostwa zasiedli przedstawiciele gmin, kola łowieckiego wydziału ochrony środowiska, sztabu kryzysowego.     Poszerzona dyskusja była spokojniejsza, bo dopuszczono do głosu drugą stronę sporu, która naprawdę miała wiele do powidzanie.